Za kulisami sesji zdjęciowej – chaos, kreatywność i przestawianie mebli :)

Każdy, kto myśli, że sesje zdjęciowe to elegancka harmonia i finezja, chyba nigdy nie widział ich od kuchni. Za kulisami dzieje się prawdziwa magia… ale taka bardziej w stylu czarodzieja-amatora, który próbuje jednocześnie gotować eliksir i odpierać atak latających mebli.

Witamy w świecie artystycznego chaosu

Wchodzisz na plan i od razu zastanawiasz się, czy przypadkiem nie pomyliłeś drzwi. W rogu piętrzą się torby sprzętu, kable wiją się po podłodze jak szalone węże, a gdzieś między tym wszystkim ktoś biegnie z lampą, krzycząc: „Potrzebuję więcej światła!”. Scenografia wygląda jak żywcem wyjęta z gry Tetris – tu kanapa, tam stół, a w tle stylistka, która z determinacją przesuwa fotel, bo „ten kąt musi być idealny”.

Przestawianie mebli – sport ekstremalny

Nie ma na planie zdjęciowym większego wroga niż źle ustawiony stół. Czasem trzeba go przesunąć dwa centymetry w lewo, potem trzy w prawo, a na koniec wrócić na miejsce, bo… „jednak tam było lepiej”. A kanapy? To już wyższy poziom zaawansowania – ważą tyle, co mały samochód, a mimo to lądują w nowej pozycji szybciej niż zdążysz powiedzieć „perspektywa”.

Jeśli myślisz, że to tylko jeden raz – jesteś w błędzie. Fotograf, stylistka, a nawet przypadkowy asystent taki jak ja muszą przejść kurs szybkiego przemeblowania. Efekt końcowy? Idealna harmonia w kadrze… której absolutnie nikt poza ekipą nie doceni tak, jak powinien.

Chaos – matka kreatywności

A potem przychodzi ten moment. Fotografka nagle wstaje, patrzy na scenografię i oznajmia: „A co, gdybyśmy jednak zrobili to zupełnie inaczej?”. Wszystkie wcześniejsze ustawienia idą w niepamięć, a ty czujesz, że właśnie zaczyna się prawdziwa zabawa.

W tej chwili chaos osiąga swój szczyt – lampy zmieniają miejsca, rekwizyty wędrują jak wędrowne cyrki, a wszyscy w ekipie działają jak dobrze naoliwiona (choć nieco zdezorientowana) maszyna. Efekt? Zdjęcie tak idealne, że zapominasz o tym, jak bardzo bolały cię plecy od przesuwania kanapy.

Efekty uboczne: bałagan i satysfakcja

Kiedy sesja dobiega końca, a pierwsze ujęcia trafiają na ekran monitora, bałagan na planie nagle przestaje mieć znaczenie. Patrzysz na zdjęcia i wiesz, że to wszystko – ból pleców, milion przesunięć mebli i plątanina kabli – było tego warte.

Bo choć sesje zdjęciowe to chaos w czystej postaci, to właśnie w tym kontrolowanym nieładzie tkwi prawdziwa magia. I tak rodzą się zdjęcia, które zachwycają swoją autentycznością, emocjami i… no cóż, artystycznym bałaganem w tle.

Morał tej historii?

Jeśli kiedykolwiek znajdziesz się na sesji zdjęciowej, pamiętaj: bałagan to nie problem, a przestawianie mebli to forma sztuki. A kiedy ktoś powie, że fotografowanie to tylko „naciśnięcie guzika”, zaproponuj im przesunięcie kanapy – od razu zmienią zdanie. 😊

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *